Recenzja Spider-Man: No Way Home: cudownie satysfakcjonująca zmiana dla przyjaznego webslingera

Debata na temat znalezienia najlepszego Spider-Mana może trwać wiecznie. Podczas gdy niektórzy z nas, milenialsi, są zbyt przywiązani do charyzmy występów Sama Raimiego w 2000 roku, inni są zbyt przywiązani do uroku Andrew Garfielda (niezależnie od tego, jak „kiepski” były te filmy). Jednak po prostu nikt nie mógł odmówić faktu, że Spider-Man Toma Hollanda faktycznie uosabiał to, co naprawdę reprezentuje superbohater. To znaczy, bądźmy szczerzy i powiedzmy, że Spidey jest tak naprawdę emocjonalnym kolesiem. Większość jego mocy wynika z faktu, że jego przeszłość i teraźniejszość są zbudowane na traumie. Pomimo swoich antyków superbohaterów jest dzieckiem, które rozumie otaczający go świat, a jednocześnie uczy się kontrolować tę niechcianą odpowiedzialność, która ciąży na jego barkach.

Podczas gdy pozostałe dwie wersje Spider-Mana z aktorami na żywo były starsze i miały trochę więcej czasu niż Peter Parker z Holandii, aby rzeczywiście żyć pod ukrytą tożsamością (poza ich superbohaterskimi wygłupami), MCU wrzuciło go bezpośrednio do świata pół- bogowie i superkolesie walczą między sobą, zanim mógł stać się człowiekiem. Wychodząc z tej perspektywy i będąc rażąco niezdolnym do posiadania jakiejkolwiek historii pochodzenia, niezależny reżyser Jon Watts obdarzył go bardziej serdeczną, czarującą i beztroską metamorfozą w Spider-Man: Homecoming. Zasadniczo była to opowieść o dzieciaku ze specjalnymi zdolnościami, próbującym radzić sobie w trudnym życiu, jakie musi przejść nastolatek w liceum.

To jeszcze bardziej ugruntowało Spider-Mana jako nie tylko przyjaznego sąsiedzkiego handlarza sieciami, ale także małego chłopca, który po prostu chce czynić dobro, jednocześnie dobrze się bawiąc, co zwykle mają dzieci w jego wieku. Sequele i inne wycieczki MCU (w tym kilka ostatnich filmów o Avengers) dodatkowo stawiają Spideya w sytuacjach o wysokie stawki. Mam na myśli, nie tylko na poziomie kosmosu, ale także na bardziej ludzkim poziomie. Peter Parker z Holandii i jego więź z Iron Manem pozostawili widzów w stanie kompletnego emocjonalnego wraka.

W grze Watt's Spider-Man: No Way Home, która rozpoczyna się niemal natychmiast po tym, jak Mysterio Jake'a Gyllenhalla ujawnia prawdziwą tożsamość Spider-Mana w Spider-Man: Far From Home, stawka dla Petera jest jeszcze większa. Jeśli jednak znasz reżysera Jona Wattsa i jego radosny, ale zabawny, świadomy humor, chwilowe zwiększenie stawki oznacza, że ​​Peter i jego przyjaciele muszą teraz walczyć, aby dostać się do college'u, który im się podoba.

Ponieważ uczelnie wzięły pod uwagę niedawne ujawnienie tożsamości oraz zaangażowanie Neda (Jacob Batalon) i MJ (Zendaya) w życie Parkera, trio ma teraz trudności z dostaniem się na studia. Kiedy Peter zdaje sobie sprawę, że jego prawdziwa tożsamość zaszkodziła jego dwóm najbliższym ludziom, impulsywnie postanawia, że ​​jest tylko jeden mężczyzna, który może coś dla niego zmienić.

Odtwarzając swój ostatni koncert z Doctor Strange (Benedict Cumberbatch), podczas którego grupa cofnęła czas, aby naprawić rzeczy, Peter dociera do progu Strange, aby naprawić. Dosłownie błaga go, by rzucił zaklęcie, w którym wszyscy na świecie zapominają, że w rzeczywistości jest Spider-Manem, tylko po to, by zepsuć zaklęcie, które Strange robi swoimi pospiesznymi, naiwnymi zmianami w ostatniej chwili.

Ten bałagan aż do bardzo silnego zaklęcia magicznego powoduje dosłowne rozdarcie w materii rzeczywistości. Jak to ujął Strange, zaklęcie psujące się oznacza, że ​​wszyscy w każdym innym wszechświecie, którzy znają kogoś o imieniu Peter Parker, odnieśli z tego powodu efekt. Do tego stopnia, że ​​koncepcja wieloświata (coś, z czym wielokrotnie drażniono się w przeszłości), wreszcie ujrzała światło dzienne.

W całej okazałości, wielkiej i epickiej skali, Jonowi Wattsowi wciąż udaje się utrzymać swój film na ludzkich emocjach. Weźmy za przykład niezdolność Piotra do przeżycia miłej chwili z miłością jego życia. Cały drugi film składał się z momentów, które doprowadziły do ​​tego, że MJ w końcu dowiedział się, kim jest Peter, tylko po to, by wymknąć się tej dwójce. Niemożność dostania się na studia tylko dlatego, że nie jest prostym dzieckiem z Queens, ale Spider-Man: Jeden z wielu superbohaterów, którzy uratowali świat, to kolejny konflikt, który opiera się na małej skali filmu. Po trzecie i co najważniejsze, nawet gdy zakres przenosi się na poziom wieloświata, prawdziwy konflikt Spider-Mana polega na tym, że jest on dzieckiem swojej cioci May, które wierzy w pomaganie ludziom. Nawet gdy zagrożenie przenosi się do wielkości nikczemnych starć, intencje Spider-Mana są zawsze humanitarne.

Śmierć, trauma i samotność postaci z komiksów są w pełni widoczne w Spider-Man: No Way Home. Fakt, że „Dom” ma różne znaczenia we wszystkich trzech wycieczkach MCU Spidey, sprawia, że ​​cała trylogia, a w szczególności ten film, jest emocjonalnie poruszającym i wspaniale satysfakcjonującym doświadczeniem oglądania filmów.

Jon Watts jest na miejscu ze swoim humorem. Film, nawet w najciemniejszych, najbardziej ponurych sekwencjach, wydaje się unosić na wstędze piór. Szybkość, w tę i z powrotem między postaciami z typową samooceniającą się komedią MCU, naprawdę wkurza się w Hollanda Spider-Mana i otaczających go ludzi. Sekwencje akcji, zwłaszcza wymiar lustrzany Doktora Strange i sekwencja mostu, zapierają dech w piersiach. W przeciwieństwie do tego, ostatnie 40 minut (które są wypełnione jedną sekwencją walki po drugiej) to totalny festyn CGI, który tak naprawdę nie pasuje.

Jeśli chodzi o obsadę, pojawiły się zaskakujące nowe dodatki, które w większości mają wrażenie, że zasłużyły na udział w większym schemacie historii. Nie są wymuszonymi kameami, które ledwo obsługują fanów, a potem znikają w zapomnieniu. Wszystkie z nich mają powód, konkretny cel, aby tu być, a Watts sprawia, że ​​niezwykle łatwo jest nam zakorzenić się w każdym z nich. Jednak największym haczykiem Spider-Man: No Way Home pozostaje zdolność zrozumienia ostateczności. Film w swojej metafizycznej formie oddaje hołd dziedzictwu Spider-Mana jako bohatera; pozostawiając długoletnich fanów z zdrowym uczuciem, że Boże Narodzenie przybywa kilka tygodni wcześniej, a nowi z uśmiechem tak szerokim jak Times Square w słoneczny dzień.

Ocena: 3,5/5

Copyright © Wszelkie Prawa Zastrzeżone | cm-ob.pt